metale

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Polski rynek stalowy wciąż na plusie

Rynek stalowy w Polsce, podobnie zresztą jak w innych państwach, jest skorelowany z rozwojem przemysłu. Ostatnie 12 miesięcy (licząc od lipca 2013 roku) to niemalże nieprzerwany wzrost produkcji przemysłowej, co przekłada się również na lepsze nastroje przedsiębiorców branży stalowej.

dr Marek Łangalis, doktor nauk ekonomicznych, przedsiębiorca branży elementów złącznych (Olfor), gospodarczy ekspert Instytutu Globalizacji, redaktor tematyczny działu „Rynek” w czasopiśmie „STAL Metale & Nowe Technologie”

Rynek stalowy w Polsce, podobnie zresztą jak w innych państwach, jest skorelowany z rozwojem przemysłu. Ostatnie 12 miesięcy (licząc od lipca 2013 roku) to niemalże nieprzerwany wzrost produkcji przemysłowej, co przekłada się również na lepsze nastroje przedsiębiorców branży stalowej.

Państwo psuje przemysł

Cofnijmy się o kilkanaście lat – do końca zeszłego wieku. Większość z Państwa zapewne przypomina sobie, że w Polsce istniało kilka branż mocno przyzwyczajonych do pozyskiwania pieniędzy nie od zadowolonych klientów w zamian za dobrej jakości produkty i usługi, ale do wyciągania środków z budżetu państwa, czyli pośrednio od wszystkich podatników. Można wymienić kilka branż, które z tego tytułu cały czas mogły liczyć na sumy idące w miliardy złotych: górnictwo, transport kolejowy (oraz w mniejszym stopniu lotniczy), przemysł stoczniowy oraz hutnictwo. Oprócz nich trzeba mówić również o całych sektorach gospodarki opartych na dotacjach państwowych, z których największym beneficjentem jest rolnictwo. Jest to pewna specyfika ogólnoeuropejskiego trendu narzucającego ochronę przedsiębiorców rolniczych przed jakąkolwiek konkurencją. Z tych czterech branż żyjących na koszt podatnika właściwie tylko jedna przestała liczyć na wsparcie, a pozostałe trzy nadal są pod ścisłą kontrolą państwa i jego urzędników. Transport kolejowy oraz lotniczy praktycznie nie istnieją bez wsparcia państwa. Jednocześnie pierwszy cały czas traci klientów, głównie na rzecz transportu samochodowego, a drugi nie wykorzystuje ogromnego rozwoju rynku lotniczego, którego głównym beneficjentem w Polsce są albo przewoźnicy niskokosztowi – transport wewnątrzeuropejski – albo przewoźnicy zagraniczni – w lotach międzykontynentalnych.

O rozwoju przemysłu stoczniowego w Polsce można mówić tylko w kontekście budowy jachtów, co jest związane z kilkudziesięcioma średnimi i małymi przedsiębiorstwami. Co bardzo ważne - prywatnymi i podlegającymi zasadom wolnej konkurencji. Górnictwo o rozwoju może mówić tylko w przypadku miedzi i srebra. Spółka KGHM właściwie wykorzystuje to, że natura hojnie obdarzyła nas surowcami, których poziom cen sprzedaży na świecie pozwala na opłacalne wydobycie. W przypadku górnictwa węgla obecnie straty idą w setki milionów złotych, a budujący się na zdrowych zasadach rynek dystrybucji węgla (z korzyścią dla klienta finalnego) został praktycznie zawłaszczony i znacjonalizowany. Za kłopoty kopalni, wynikające ze światowej koniunktury, znowu pewnie zapłacą podatnicy, chyba że pomoże embargo na rosyjski węgiel – wtedy zapłacą konsumenci w swoich rachunkach. Państwo nie zostało stworzone do tego, żeby prowadzić działalność gospodarczą, tylko do tego, by prowadzenie takiej działalności umożliwić poprzez zapewnienie takich samych uczciwych zasad wszystkim uczestnikom. Faworyzowanie jednej z firm tylko dlatego, że jest państwowa, zawsze będzie prowadziło do psucia zdrowej konkurencji.

Hutnictwo bez państwa ma się lepiej

Z tych czterech wspomnianych branż jedna przeszła inną, patrząc z perspektywy kilkunastu lat, rewolucyjną drogę. To oczywiście hutnictwo. Mniejsza o przesłanki, jakimi się kierowano przy prywatyzacji, bo te nie do końca były jasne i przejrzyste, ale fakt faktem, że wyłączenie się państwa z prowadzenia tego typu działalności doprowadziło przede wszystkim do znormalizowania się rynku. Zostały przerwane różne zależności niezrozumiałe w normalnie zarządzanych przedsiębiorstwach, nominacje z kapelusza itp. Za decyzje prywatnego właściciela odpowiada on sam, za decyzje państwowego właściciela odpowiadamy wszyscy jako podatnicy. I tak dzięki prywatyzacji rynek stalowy się znormalizował. Z jednej strony mamy huty, których problemy i sukcesy tak naprawdę nie zajmują pierwszych stron gazet, i... słusznie. Bo dlaczego problem branży (niemałej przecież, liczonej w dziesiątkach miliardów złotych) powinien zajmować opinię publiczną?

Wielkość produkcji stali od kilku lat znajduje się raczej w trendzie spadkowym i oscyluje wokół 8 milionów ton (tab. 1). Wraz z rozpoczęciem transformacji ta liczba wynosiła 13,6 miliona ton. Patrząc z tak długiej perspektywy, spadek jest ogromny. A mimo to nie słychać, by huty chciały wyciągać pieniądze państwowe. Gdybyśmy ciągle jako podatnicy byli właścicielem tych hut, to trzeba by za- ciskać zęby i płacić na ich utrzymanie, tak jak ma to miejsce w przypadku kopalni węgla, kolei czy narodowego przewoźnika lotniczego. Właściwie to tylko w bardzo dobrych latach dla hutnictwa w ostatniej dekadzie mogliśmy liczyć na jakąś dużo wyższą produkcję od tych 8 milionów ton. Rok 2013 ustabilizował produkcję właśnie na tym poziomie, chociaż potencjał pozwoliłby na produkcję nawet powyżej 10 milionów ton.

1990 2000 2005 2007 2008 2009 2010 2011 2012 2013
13,6 10,5 8,3 10,6 9,7 7,2 8 8,8 8,4 8

Tab. 1. Wielkość produkcji stali w Polsce w latach 1990-2013 [mln ton]
Źródło: World Steel Association

2006 2007 2008 2009 2010 2011 2012 2013
3,07% 2,53% 2,48% 0,60% 2,56% 1,80% 1,01% 1,42%

Tab. 2. Rentowność netto polskich dystrybutorów stali w latach 2006-2013
Źródło: Obliczenia własne na podstawie danych Polskiej Unii Dystrybutorów Stali

Dystrybucja liczy na poprawę

Sam rynek stalowy jest znacznie większy, ponieważ trzeba pamiętać o sporym imporcie, głównie z państw ościennych. Sam import stali w 2012 roku (a więc rok wcześniej od analizowanego) wyniósł ok. 7 milionów ton. A zatem niemalże drugie tyle co produkcja. Główne kraje importu to nasi sąsiedzi, a więc kolejno: Niemcy, Ukraina, Słowacja, Czechy i Rosja. Z racji tego, że stal nie jest przetworzonym produktem i bardzo tanim w stosunku do masy, transport z odleglejszych zakątków traci sens ekonomiczny. Firmy odpowiedzialne za import to głównie niezależni dystrybutorzy (oraz ThyssenKrupp Energostal). To właśnie oni w dużej mierze odpowiadają za sukces polskiego rynku. Stworzyli podwaliny pod profesjonalną obsługę klienta, tworzyli centra serwisowe pozwalające kontrahentom skupić się na swojej produkcji, a nie przetwarzaniu stali. Ten sukces mógł zostać powtórzony na podobną skalę w dystrybucji węgla, gdyby państwo zezwoliło. Ale skoro państwo (a raczej konkretni z imienia i nazwiska politycy) stwierdzili, że lepiej wywiążą się z dostarczania węgla do klientów, to niech spojrzą na dystrybutorów stali. Działają na niezwykle konkurencyjnym rynku, na którym w każdym powiecie można znaleźć mniejszą lub większą hurtownię stali, a w każdym województwie firmę ze sprzedażą przekraczającą barierę stu milionów złotych. Tak duża konkurencja powoduje, że firmy nie mogą liczyć na ogromne zyski. Rentowność netto (po odliczeniu wszystkich kosztów) polskich dystrybutorów w ostatnich ośmiu latach wahała się od rekordowo niskiego 0,6% w kryzysowym dla branży 2009 roku do 3,07% w rewelacyjnym 2006 roku. To niewiele, ale świadczy o tym, w jakich realiach działają dystrybutorzy. Mogący liczyć na przychylność państwa, KGHM ma tę rentowność na poziomie 12,5%. Może niszcząc rynek dystrybucji węgla, politycy państwowi liczą, że uda im się porównywalny skok na kasę. Mogą się przeliczyć, bo na analogicznym rynku polscy przedsiębiorcy stalowi przy niskich marżach muszą realizować swoje usługi, angażując bardzo dużo kapitału (uzależnienie od zewnętrznego finansowania).

W 2013 roku rentowność polskich dystrybutorów poprawiła się z 1,01% rok wcześniej do 1,42%. Po całkiem nie najgorszych wynikach w tym roku jest szansa na kolejne zwiększenie marży, nawet odrobinę niższej od 2%. Jednak zanim państwo zechce nacjonalizować kolejne obszary działalności gospodarczej (i utworzyć np. Państwowe Składy Stali), niech się zastanowi, ile chce do tego z naszych pieniędzy dopłacić. Ponieważ przy tak niskich marżach, jeśliby państwo wzięło się za realizację tego biznesu, to albo ucierpieliby klienci otrzymujący byle jaką usługę rodem z PRL-u, albo podatnicy będący w obowiązku ciągle dopłacać.

Na szczęście nikomu jeszcze nie przychodzi do głowy nacjonalizacja dystrybucji stali (może lepiej na głos nie wypowiadać takich słów, bo jednak znajdzie się taki urzędnik, któremu zamarzy się funkcja prezesa Państwowych Składów Stali) i nasi dystrybutorzy jakoś dają sobie radę, niestety w ostatnich dwóch latach z naciskiem na „jakoś”. Już 2012 rok był czasem spadku sprzedaży, podobnie było w 2013 r. O ile marżę udało się nieznacznie poprawić, to już inaczej rzecz się ma z wolumenem sprzedaży.

Spośród 10 największych dystrybutorów zrzeszonych w Polskiej Unii Dystrybutorów Stali tylko dwóch może mówić o wzroście sprzedaży (tab. 3), to znaczy Grupa Pruszyński (o 3%) i Grupa Polska Stal (o imponujące 4,6%). Jednak poprzedni rok był raczej walką o utrzymanie klienta niż myśleniem o wielkim rozwoju.

NAZWA FIRMY MLN PLN DYNAMIKA
ThyssenKrupp Energostal 2 130 -1,3%
Grupa Polska Stal 1 019 4,6%
Konsorcjum Stali 1 005 -12,9%
Grupa Pruszyński 926 3,0%
Bowim 763 -25,2%
Stalprofil 720 -19,6%
Stalprodukt Centrostal Kraków 427 -17,5%
Gonvarri Polska 392 0,0%
Severstallat Silesia 320 b.d.
Serwistal 311 -4,4%

Tab. 3. Wielkość oraz dynamika sprzedaży czołowych dystrybutorów stali w 2013 r.
Źródło: Obliczenia własne na podstawie danych PUDS

Na rynku wciąż dominuje ThyssenKrupp Energostal ze sprzedażą ponad 2 miliardów złotych (więcej niż firma nr 2 i 3 razem wzięte). Z roku na roku polityka TKE znajduje potwierdzenie i zrozumienie wśród klientów. TKE ma najszerszą ofertę spośród dużych dystrybutorów. Oferuje zarówno stale węglowe, jak i aluminium, stal nierdzewną oraz tworzywa. Może obsługiwać klientów z niemalże każdej branży, będąc liderem każdej z nich. Na drugim miejscu znalazła się Grupa Polska Stal, która jest grupą zakupową dla swoich akcjonariuszy. Trzecie jest Konsorcjum Stali ze stalą zbrojeniową. Ponieważ rynek budowlany nie przeżywa obecnie rozkwitu, więc i ta firma odnotowała spory spadek sprzedaży wśród największych dystrybutorów. Na liście znajdują się jeszcze Bowim z wyrobami płaskimi (a więc najbardziej konkurencyjnym rynkiem, dlatego też Bowim odnotował największy spadek sprzedaży), oraz Stalprofil z wyrobami długimi (mało inwestycji wykorzystujących ten materiał). Stalprodukt Centrostal Kraków to firma handlująca pełnym spektrum wyrobów stalowych. Gonvarri to przedstawiciel hiszpańskiego giganta stalowego. Serwistal zajmuje się wyrobami płaskimi oraz kształtownikami. Natomiast Severstallat Silesia to sosnowiecki oddział łotewskiego producenta wyrobów długich (głównie rury).

Podsumowanie

Należy się bardzo cieszyć, że rynek stalowy zszedł z piedestału i nikt z bardzo ważnych urzędników się nim nie zajmuje. Szczęśliwie nie gości na pierwszych stronach gazet, mogąc powoli z dużymi wahaniami, ale jednak się rozwijać. Sukces dystrybutorów należy podkreślać na każdym kroku, działają oni na bardzo konkurencyjnym rynku, gdzie potrzebne są duża wiedza, olbrzymi kapitał, ogrom pracy, cierpliwość i – jak wszędzie – odrobina szczęścia. Tego ostatniego dystrybutorom węgla zabrakło, teraz mogą co najwyżej liczyć na przychylność państwa, jakiejś formy licencji i włączenia w strukturę Państwowych Składów Węgla w ramach franczyzy. Oby politycy poszli po rozum do głowy i zobaczyli, jak wygląda rynek stalowy, którego nie kontrolują już od 10 lat.

STAL Metale & Nowe Technologie 9-10/2014

 

SPRAWDŹ CZASOPISMO – zamów bezpłatnie egzemplarz okazowy http://www.dlaspecjalistow.pl/produkt/stal-metale-nowe-technologie-9-102014

Artykuł został dodany przez firmę


Inne publikacje firmy


Podobne artykuły


Komentarze

Brak elementów do wyświetlenia.